niedziela, 18 grudnia 2011


Przebudziłam się godzinę później czując  Jego idealnie wyrzeźbione ciało pod głową. Rozejrzałam się po pokoju po chwili wysmykując się bezszelestnie spod pościeli. Weszłam do łazienki mając na sobie Jego t-shirt. Artystyczny nieład na głowie ogarnęłam jednym pociągnięciem ręki. Usiadłam na wannie wyciągając ze szafki mały kalendarzyk. Zaczęłam liczyć dni i ostateczny termin miesiączki. ‘ Kurwa ‘ szepnęłam patrząc jak od tygodnia nic się nie dzieje. ‘ mam nadzieję, że to tylko spóźnienie ‘ pomyślałam wychodząc. Weszłam z powrotem do pokoju wślizgując się po cichu do łóżka. Opuszkami palców mierzwiłam Jego nagie ciało.
- Wstajemy – rzuciłam całując go w czoło. – Sebuś. Nie ma tak dobrze. – krzyknęłam wykorzystując w tamtej chwili miejsca, które uważane były za łaskotki. Mimo to, On dalej nie odpowiadał. – Kochanie. – powiedziałam poruszając Jego ręką , która była zadziwiająco lekka. Przykucnęłam na łóżku potrząsając Jego ciałem, w końcu sprawdziłam mu puls, który był, ale z sekundy na sekundę wydawał się słabszy. – Nie żartuj sobie ze Mnie. – rzuciłam mając nadzieję, że On tylko się wygłupia, ale dalej nic nie odpowiedział. Momentalnie wzięłam do ręki telefon wybierając numer pogotowia. Podałam im adres i przyczynę w tym czasie wciągając na siebie spodnie. Dobiegłam jeszcze do Niego prosząc by się odezwał. Łzy ciągle spływały mi po policzku. – Nie zostawiaj Mnie. – mówiłam trzymając Jego dłoń. Kiedy nagle do pokoju wleciało kilku lekarzy i odciągnęło Mnie od Niego.
- Proszę nie utrudniać. – powiedział jeden z nich odsuwając Mnie na bok.
- Bierzemy Go ! – rzucił ktoś, po chwili podnosząc go i wkładając na nosze .
- Mogę jechać z Wami ? – mówiłam podbiegając do nich.
- Nie. Proszę tu zostać i czekać na Nasz telefon.  – odpowiedział lekarz i zatrzasnął Mi drzwi przed nosem.  Wzięłam do ręki telefon i wciągając na nogi buty wybiegłam z domu. Przed oczami miałam najgorsze, wspólne chwile, wspólne problemy. Serce co chwilę miało szybszy puls, mimo to biegłam dalej. W uszach wciąż słyszałam sygnał karetki , która odjeżdżała coraz dalej. Po kilkudziesięciu minutach wbiegłam zdyszana do szpitala. Szukałam Go na każdym piętrze i pytałam każdego przechodzącego lekarza, niestety nikt nic nie wiedział. Usiadłam na krześle cała rozżalona , po chwili zauważając idącego lekarza z karetki.
- Co z Nim ? – zapytałam podbiegając do Niego.
- Miała być Pani w domu.
- Co z Nim ? – narzucałam dalej.
- Jest w ciężkim stanie. Nie wiem, czy On z tego wyjdzie.
- Mogę być teraz przy Nim? Proszę. – szepnęłam .
- No dobrze, ale proszę dać mu odpocząć. – rzucił zaprowadzając Mnie do Sali. Weszłam zamykając za sobą drzwi i ocierając z policzków łzy, które wcale nie ustępowały. Usiadłam obok niego trzymając Jego dłoń, tak jak jeszcze godzinę temu w domu.
- Nie rób Mi tego. – mówiłam dławiąc się łzami. – Wiesz, że nie dam sobie rady bez Ciebie.
- Proszę dać pacjentowi odpocząć. – powiedziała pielęgniarka, która weszła aby podać kroplówkę. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – dodała trzymając Mnie za ramię. Opuściłam salę siadając na korytarzu. W pewnej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze. Wbiegłam do toalety nieoczekiwanie wymiotując . ‘ Boże ‘ rzuciłam do siebie . Podeszłam do lustra i przepłukałam twarz wodą. Powolnym krokiem opuściłam szpital zmierzając w kierunku apteki, która mieściła się niedaleko. Weszłam rozglądając się dookoła, było pusto, tak więc od razu podbiłam do jednej z farmaceutek.
- Poproszę test ciążowy. – rzuciłam. Kobieta spojrzała się na Mnie dziwnym wzrokiem . – Głucha Pani jest? – krzyknęłam. Po chwili podała Mi to , o co ją prosiłam i płacąc wyszłam z pomieszczenia. Zamykając drzwi usłyszałam tylko cięte ‘ taka młoda, a już dzieci będzie bawić ‘ . W tamtej chwili usiadłam na najbliższej ławce wypłakując wszystko, co do tej pory tak cholernie Mnie męczyło. Odpaliłam jeszcze szluga i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Niechętnie weszłam do środka nie zdejmując nawet butów. Dom i tak był pusty, także poszłam od razu do łazienki. Usiadłam na toalecie ujmując twarz w dłonie. Wyciągnęłam zakupiony test patrząc przez chwilę na Jego opakowanie. Wyjęłam zawartość czytając dokładnie ulotkę. Zawahałam się. Strach panicznie obleciał moje ciało. Serce zaczęło bić jakby szybciej. Wiedziałam, że kiedyś i tak będę musiała to zrobić, a czym prędzej tym lepiej.  Wykonałam wszystko dokładnie tak, jak było napisane. Odłożyłam test na półce odczekując chwilę jaka była wymagana. Po kilku minutach użalania się nad sobą w lustrze spojrzałam na test. Dwie kreski. Załamana usiadłam opierając się o chłód płytek ze ściany. Wciąż nie wierzyłam, nie wyobrażałam sobie tego, wręcz bałam się. Tak bardzo chciałam mieć teraz kogoś obok, mieć komu się wyżalić. Wstałam wycierając całą zapłakaną twarz. Nie uczesana i nie umalowana wybiegłam znów z domu zmierzając w kierunku szpitala. Miałam nadzieję, że Seba się przebudził. Chciałam mu o tym powiedzieć jak najszybciej. Po 15 minutach cała zdenerwowana znalazłam się na odpowiednim piętrze. Cicho otworzyłam drzwi do Jego Sali. Weszłam, ale Jego już tam nie było. Na korytarzu nagle pojawił się jeden z tych lekarzy.
- Gdzie On jest ? – zapytałam.
- Coś się stało? Dlaczego pani płacze? – pytał próbując mnie uspokoić.
- Gdzie jest Sebastian?
- Proszę usiąść . – powiedział wskazując mi jedno z krzeseł na korytarzu. Po chwili usiadł obok patrząc mi bacznie w oczy. – Przykro Mi to mówić, ale.. jakieś 20 minut temu Jego serce zaczęło znacznie szybciej bić. – powiedział i wtedy dotarło do Mnie, że On poczuł, że ma kogoś jeszcze. Że, w chwili gdy dowiedziałam się o naszym dziecku On też to zrozumiał. – Niestety później serce spowolniło swoją pracę , nie udało nam się mu pomóc..

14 komentarzy:

  1. nienienienienienienienienienienienie! :(

    OdpowiedzUsuń
  2. jedyne co mogę napisać :

    'JESTEM W SZOKU !'

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochałam się w Twoim blogu! Przeczytałam go całego teraz! cudny! O co do Seby- Szok.

    OdpowiedzUsuń
  4. ; (
    I jak to teraz będzie ?; <

    OdpowiedzUsuń
  5. no nie żartuj , że on umrze . . ; /

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, nie on nie może umrzeć.!
    Aż się popłakałam. :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurwa rozpłakałam się.
    Pierwszy raz płaczę z powodu bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. zmien to, on przeciez nie moze umrzeć. nienienienienie! :(

    OdpowiedzUsuń
  9. "świetnie" brzmi zbyt za banale.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyno.! każde słowo co chce powiedzieć brzmi za banalnie. Nie umiem określić tego co sądze o tym blogu. Jest zaje*ty.;D Dzisiaj go znalazłam i od razu przeczytałam. Pięknyyy. Ale Sebaa. Nie nie nie. On nie może tak po prostu umrzeć . nie w tym momencie . Zrób coś z tym plis. Czekam na nn.;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Będę odmienna i uszanuję Twoją decyzję nie prosząc Cię o zmianę nowego rozdziału. Mimo że ciężko jest ogarnąć to, co teraz stanie się z główną bohaterką... Jak najwięcej weny twórczej, bo już czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie, nie, nie, to jest niemożliwe ! Uwielbiam ten blog, pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja cie... :O Przecież ten blog to... po prosu jest najlepszy. Wielki szacunek. Kocham ten blog :)

    OdpowiedzUsuń