poniedziałek, 28 listopada 2011


Po wyjściu lekarza momentalnie usiadłam na krześle obok łóżka.
- Sebastian. – szepnęłam trzymając Jego dłoń.
- Kochanie, nie martw się. To tylko tak strasznie brzmi. Nic mi nie grozi..
- Głucha nie jestem ! – krzyknęłam. – Myślisz, że mam trzy lata i nie wiem co to nowotwór? Od tego się umiera, kretynie ! Nie chcę Cię stracić.
- Nie stracisz. – mówił. Z pod czarnej kredki zaczęły wysuwać się łzy. – Nie płacz, skarbie. Wszystko się w końcu ułoży. Wyjdę stąd i będziemy szczęśliwi, jak dawniej.
- Mam nadzieję.
- A ty jak się czujesz? – zapytał.
- Już lepiej. Chociaż momentami ciężko mi złapać powietrze i strasznie mnie mdli. – powiedziałam.
- Będzie dobrze. – szepnął. Pocałowałam Go, po czym opuściłam salę w celu kupienia sobie gorącej herbaty w barze na dole. Wchodząc, zauważyłam Amelię ze swoimi przyjaciółkami.
- Patrzcie kto idzie. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się mierząc Ją wzrokiem. Wstała, stając naprzeciw Mnie.
- Może na przeprosiny Ci się zebrało? – syknęła z pewnością w oczach.
- Wręcz przeciwnie. – zaczęłam – Życzę Ci jak najgorzej. Życzę Ci żeby znalazł się ktoś, kto Cię załatwi do tego stopnia, że będziesz jęczeć na sali operacyjnej z bólu..
- Uu, ktoś tutaj nie jest zbyt miły widzę. – rzuciła.
- Uu, ktoś tutaj ma rozkwaszony nos. – odgryzłam podchodząc do lady mini baru. Wzięłam gorącą herbatę, po czym wyszłam na korytarz.
- Od Krisa wara. – rzuciła przysiadając się do mnie.
- A ty znowu zaczynasz? – syknęłam.
- Mówię Ci coś, bo będzie z Tobą źle i rodzina pożegna Cię w kostnicy.
- Posłuchaj, mam kogoś, kto już jest dla Mnie całym życiem i nie zamierzam zmieniać Go na typa, którego poznałam kilka dni temu na treningach. Nie zamierzam też dać mu dupy, czy coś tego typu, bo nie jestem jedną z tych. Masz Go całego dla siebie, zadowolona?
- I o to chodziło. – odpowiedziała opuszczając szpital. Wyrzuciłam pusty już kubek herbaty do kosza i zbierając z ziemi torbę poszłam pożegnać się do Sebastiana. Weszłam do Sali, ale zastałam Jego łóżko puste. Chwilę później weszła tam pielęgniarka .
- Przepraszam, gdzie jest Sebastian ? – zapytałam.
- A kim jesteś ?
- Jestem Jego dziewczyną, proszę mi powiedzieć o co chodzi, martwię się.
- Sebastian wypisał się ze szpitala na własne życzenie.
- Ale jak to? Przecież On jest niepełnoletni.
- Ale Jego ojciec stwierdził, że ma robić co chce. Proszę sobie z Nim o tym porozmawiać. Dowidzenia. – powiedziała opuszczając salę. Wyszłam na korytarz, po czym opuściłam szpital. Na ławce przed budynkiem zauważyłam Sebę.
- Co ty zrobiłeś? – naskoczyłam na Niego.
- Kochanie nie denerwuj się.
- Jak mam się nie denerwować? Przecież to niebezpieczne. – krzyczałam.
- Spokojnie. Tylko jest mały problem.
- Jaki?
- Mój ojciec.. – rzucił.
- Co z Nim?
- Powiedział, że mam Mu się nie pokazywać na oczy.
- O to się nie martw, będziesz u Mnie. Poradzimy sobie. – powiedziałam. Ruszyliśmy w stronę mojego osiedla. W końcu dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka i zdjęliśmy buty. Na wstępie wpadła na Nas mama.
- Co jest dzieci? – rzuciła ubierając swoje szpilki.
- Mamo, czy Sebastian może u Nas troszkę pomieszkać? – zapytałam niepewnie.
- A dlaczego?
- Problemy w domu. – powiedział.
- Jeśli będziecie grzeczni. Ale ja muszę spytać Twoich rodziców.
- Nie, nie musi pani tego robić.
- Jednak wolałabym.
- Mamo, nie. Porozmawiamy o tym przy kolacji. – rzuciłam.
- No dobrze, ale jeśli sami ją przygotujecie. Ja muszę iść na spotkanie. I gdybyście mogli to zróbcie zakupy, bo raczej tam nic nie znajdziecie. – powiedziała wychodząc. Zaśmialiśmy się idąc do góry. Nie zdążyliśmy wejść do pokoju, gdy z drzwi dalej wyszedł Mikołaj.
- Co On tu robi? – zapytał podchodząc do Seby.
- Mikołaj uspokój się. Sebastian przez jakiś czas u Nas pomieszka. – rzuciłam stając pomiędzy Nimi i patrząc jak zabijają się wzrokiem.
- Pomieszka? – zadrwił. – Zapomnij. – rzucił idąc na dół.
- To nie był najlepszy pomysł. – powiedział do mnie Seba.
- Oj przestań. Nie będziesz się Nim przejmował. – rzuciłam wciągając Go do pokoju. Załączyłam muzykę, po czym wyciągnęłam z szafy t-shirt, który chciałam zmienić. Stojąc do Niego tyłem ściągnęłam bluzkę. Chwilę później Jego dłonie lekko dotykały nagie ciało. Odwróciłam się mając centymetr od Jego ust. Oparł mnie o chłodną szafę próbując zdjąć legginsy.
- Twojego brata nie ma, prawda? – zapytał kusząco.
- Prawda. – szepnęłam przygryzając Jego wargę. Uniósł moje ciało przenosząc Nas oboje na idealnie pościelone łóżko. Jego usta dotykały każdego miejsca. Od stóp po wargi. Dłonie mierzwiły rozpalone ciało , a oczy cholernie kusiły. Całował Mnie po szyi , jeżdżąc opuszkami palców po nagim udzie.

6 komentarzy: