wtorek, 23 sierpnia 2011


Swoimi dłońmi uchwycił mnie za biodra mocno przyciągając do siebie.  Nie zdołałam nic powiedzieć. Namiętnie zaczął całować moje usta. Robił to tak idealnie , że brakowało mi tchu. Po chwili przestał, rozłączył nasze rozpalone wargi  i rozszerzając źrenice spojrzał na mnie z tą swoją tajemniczością w oczach.
- Co to miało znaczyć ? – zapytałam .
- Obiecałem, że nie przestanę Cię kochać i obietnicy dotrzymuję.
- Kochasz, bo obiecałeś, czy kochasz, bo to czujesz? Zdecyduj się, ziomuś. – rzuciłam uderzając go w ramię i ruszając w stronę szkoły.
- Nie można obiecywać miłości, obietnicę złożyłem na dane słowo, miłość zawierzyłem na serce.  – powiedział łapiąc mnie za nadgarstki.
- Mateusz . – zaczęłam – Przecież wiesz. Jestem z Sebastianem. Nie mogę Go teraz zostawić, nie chcę.
- Wiem. Ja tylko chciałem Ci przypomnieć, że nie jesteś sama.
- Ale nie w taki sposób. Od tego są słowa, nie czyny. – powiedziałam idąc przed siebie.  Przed rozpoczęciem lekcji zdążyłam jeszcze wypalić fajkę, pomimo upomnień i próśb ze strony Matiego. Z daleka już ujrzeliśmy naszą ekipę. Oboje zmierzaliśmy w tę samą stronę, gdy w pewnej chwili poczułam wibrację w telefonie. Nadawca – Sebastian. Treść – To, że jestem chory, nie znaczy , że nie mogę poruszać się po szpitalu. Szczęścia w nowej miłości Ci życzę, mała. Trzymaj się .
Zamurowało mnie. W oczach pojawiły mi się łzy. Aśka zaczęła wołać mnie do nich, ale nie mogłam. Nie potrafiłam tam pójść i tak po prostu się wygłupiać.  Momentalnie wpadłam do szkoły przepychając wszystkich przy wejściu .
- Ej, uważaj jak chodzisz, tipsy mi połamiesz ! – usłyszałam jakiś cichy piskliwy głosik. 
- Pod latarnię kurwo, a nie się będziesz edukować ! – warknęłam, dalej zmierzając do toalety. Wjebałam się przed wszystkie laski ładując całą siebie do pierwszej, wolnej toalety. Usiadłam na podłodze chowając twarz w dłonie. Dzwoniłam do Sebastiana, ale nie odbierał, później wyłączył telefon. Na jednym z zeszytów wysypałam biały proszek, który zazwyczaj nosiłam przy sobie.  Zwinęłam setkę , gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nie wygłupiaj się. Otwórz . – powiedziała Julka z Aśką .
- Idźcie . Proszę, chcę być sama.
- Nie zostawimy Cię, rozumiesz? Wyłaź albo zaraz jak wpadnie tu woźny i wywarzy te drzwi to będzie źle.
Odkluczyłam im drzwi ze świadomością, że są zdolne do pójścia po woźnego.
- Czego ? – rzuciłam.
- Dziewczyno ! Skończ z tymi prochami . – krzyknęły.
- Zejdźcie ze mnie, dobra ?
- Co się dzieje?
- Nic ! – krzyknęłam wychodząc z toalety. Na korytarzu mijałam setki ludzi, ale głowa widziała ich inaczej. Prochy zaczęły działać tuż po wejściu do Sali. Matematyka. Nauczycielka, podobna jakaś stara, ostra żmija. Zajęliśmy swoje miejsca. Wyciągnęłam zeszyt , na którym przed chwilą wciągałam swoje ‘ lekarstwo ‘ . Niezdarnie upadł on mi na ziemię, a ja wpadłam w dość głośny śmiech.  Mateusz, siedząc obok, zatkał mi usta tłumacząc, że już tak mam i więcej się to nie powtórzy.
- Coś ty brała, laska ? – zapytał Diler.
- Mentosy . – powiedziałam na tyle głośno, że każdy usłyszał. Po czasie udręki zasnęłam na książce ze stroną geometryczną. Ekipa dopilnowała by nauczycielka nie skapnęła się, że przymulam.  Obudził mnie dzwonek. Z podpuchniętymi oczami i wyglądem ’ niczym z rana ‘ wyszłam razem z nimi na świeże powietrze. Położyłam się na trawie tym razem nie mogąc zasnąć. Przymknęłam z lekka oczy myśląc.
- Ej, co jej jest ? – usłyszałam pytanie Romana .
- Nic Nam nie powiedziała. – rzuciła Aśka.
- Mateusz, ty z Nią wracałeś . Na pewno wiesz co jest grane  . – powiedział Prosty.
- Nie. Ona dziwnie zareagowała przy wejściu. Nie wiem co dostała w smsie. – odpowiedział .
- Gówno ! Jedno wielkie zjebane gówno ! I ty dobrze wiesz, co jest przyczyną mojego zachowania. – krzyknęłam wskazując palcem na Mateusza. – Te Twoje głupie pomysły i udowadniania, brednie i czyny. Gdybyśmy się wtedy nie spotkali. Cholera, wszystko byłoby dobrze. Jaki z Ciebie idiota ! Kompletny dupek ! Jak mogłeś ? – krzyczałam tak, że większość nieznanych Nam dotąd ludzi dziwnie na Nas zagajała. Chłopacy trzymali mnie, bo wiedzieli, że za chwilę rozpętam piekło na ziemi. Mateusz odszedł wraz z dziewczynami. Opadłam z sił . Usiadłam na ławce płacząc jak małe dziecko. Cierpiałam, tak cholernie wtedy bolało mnie serce. I nie było tych ramion, które mogłyby ukoić ten ból. Nie było tych ust, które były w stanie złagodzić mękę. Była tylko świadomość, że przegrałam wszystko, stawiając w tej grze największą stawkę – miłość.

4 komentarze:

  1. pierwsza notka, jaką czytam tu u Ciebie i jest... świetnie. w wolnej chwili postaram się ogarnąć to od początku. ;)

    'Była tylko świadomość, że przegrałam wszystko, stawiając w tej grze największą stawkę – miłość.' :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest genialne. Bardzo mi sie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny blog, wciagneło mnie na maksa. Trzymaj tak dalej. Z niecierpliwoscią czekam na więcej. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochaaaam to... opowiadanie. ;D

    OdpowiedzUsuń