piątek, 12 sierpnia 2011

- Co się dzieje ? - pytałam potrząsając Jego dłonią. - Kochanie ?
Był niespokojny, a coś cholernie mocno go męczyło od środka. Bał się, bał się mi powiedzieć prawdy. Coś strasznie mocno męczyło Jego sumienie. Spojrzał na mnie zza wielkich powiek przecierając mokre od łez oczy.
- Obiecałeś, że powiesz co jest grane. - zaczęłam .
- I obietnicy dotrzymam . - odpowiedział . - Tak więc.. - gdy zaczął na salę wszedł lekarz.
- Przepraszam, musi pani opuścić już to pomieszczenie. Pacjent nie może się przemęczać, na dzisiaj dziękujemy. Proszę wracać do domu. - powiedział .
- Jeszcze 10 minut, proszę. - starałam się przedłużyć trochę czasu, wtedy cennego .
- Nie. Dobranoc. - odrzekł wypraszając mnie z sali. Z zaszklonymi oczami wyszłam żegnając Sebastiana buziakiem. Tuż na korytarzu przy schodach wpadłam na kogoś. Podniosłam wysoko oczy patrząc na Mikołaja.
- Brat, co ty tu robisz ? - zapytałam.
- Zaraz zobaczysz . - powiedział wkurwiony przepychając mnie w bok.
- Ej, co jest grane ? - krzyczałam biegnąc za Nim. Momentalnie przed nami stanął ten sam lekarz, który chwilę temu wyprosił mnie od Niego.
- Proszę sobie takie bieganiny organizować na zewnątrz, a nie robić hałas w szpitalu, gdzie leżą chorzy ludzie.- powiedział zdenerwowany lekarz.
- Chorzy ? Chyba kompletnie porąbani. - krzyknął Mikołaj.
- Słucham ? - odpowiedział specjalista, po czym z kamienną twarzą spojrzał na mnie. - A pani już mówiłem dobranoc, prawda ?
- Idziemy stąd. - rzuciłam ciągnąc Mikołaja za rękę. Wyszliśmy na pobliski park wokół szpitala. Usiedliśmy na ławce chwilę milcząc. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę Marlboro oświetlając twarz wielkim płomieniem z zapalniczki . Zaciągnęłam się wydychając dym w górę chłodnego nieba.
- Powaliło Cię ? - syknął brat, wyciągając mi fajkę z ust.
- Ej, oddaj . - krzyknęłam wstając. Zaciągnął się wydychając dym prosto w moją twarz.
- Kretyn. - rzuciłam , wręcz wyrywając mu szluga . - Muszę zapalić, niech mi ulży . - powiedziałam tłumacząc to zjawisko. Znów między nami zrodziła się cisza. Przerwałam ją mówiąc :
- Po co ty w ogóle przybiegłeś do tego szpitala ?
- Słuchaj, wsiadłem w ostatni autobus, by w końcu zajebać tego skurwysyna..
- Co ?
- A zresztą, co Ci będę gadał... - powiedział szybko biegnąc do szpitala.
- Mikołaj ! Cholera ! - krzyczałam gasząc peta na ławce i biegnąc za Nim . Wbiegł do szpitala kierując się na salę Sebastiana. Szybko starałam się nadążyć za Nim. Oboje wpadliśmy do Seby jak poparzeni, Mikołaj zaczął Nim potrząsać.
- Powiedz Jej prawdę kurwa ! Nie oszukuj Jej rozumiesz? Nie rań kurwa mojej siostry ! - krzyczał .
- Zostaw Go ! - rzuciłam rozdzielając ich od siebie.
- To niech Ci powie prawdę ! - krzyknął mi w twarz brat .
- Zostaw nas samych . - rzucił Seba.
- Masz 10 minut. - powiedział Mikołaj wychodząc .
- Masz mi coś do powiedzenia ? Tylko nie owijaj w bawełnę. - mówiłam wkurzona.
- Tak więc, ja .. - zaczął, ujmując twarz w dłonie. - Mam raka..

7 komentarzy:

  1. Łooo myślałam, że Sebastian okaże się świnią i np. powie, że zdradził, a tu takie nieszczęście. Naprawdę suuuper zwrot akcji. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam i do szybkiego następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. o błagam w takim momencie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę. Smutno się zrobiło. I co będzie dalej? ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. spodziewałam się jakoś tego. nie wiem czemu xD
    lubie to ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. http://fillippo-blog.blogspot.com/ - Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. no opowiadanie jest świetne. czekam co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super jest, czkam na kolejny wpis ;)
    ___
    zapraszam do siebie ;))

    OdpowiedzUsuń