czwartek, 19 maja 2011

Żartowali. Chyba nie byliby na tyle głupi by mnie pobić. Mateusz zmierzył mnie wzrokiem po czym w szybkim tempie wszyscy ruszyli w stronę parku. Skręciłam w pobliską uliczkę, przykucnęłam i oparłam się plecami o chłodny beton płotu. Trzęsącymi się rękoma wyjęłam z końca torebki papierosa. Zaczęłam błądzić po kieszeniach w poszukiwaniu ognia. Na nic, nie miałam zapałki, czy też zapalniczki przy sobie. Nagle nade mną stanęła ogromna postać zasłaniająca mi dotychczas ogrzewające mnie słońce. Jakiś dres, typ którego nie znałam. Wyciągnął zapalniczkę podpalając moje szluga.
 - Można się przysiąść ? - spytał
 - Jasne . To nie jest moje miejsce, więc każdy może tu siadać.
 - Coś się stało mała?
 - Nie Twoja sprawa . - rzuciłam krótko próbując wstać z miejsca. Niestety w tamtej chwili powrócił znów ten sam ból nogi. Szybkim tempem upadłam na posadzkę z wielkim ' ałłaa ' na twarzy.
 - Pomóc Ci ? – zapytał.
 - Nie, dam sobie radę. – z trudem wstałam podpierając się o jego rękę.  Znów zaczęłam kierować się w stronę bijącego we mnie słońca.  Szłam utykając, omijałam grupki kolesi, starsze babcie, czy dzieci. Wszyscy czerpali z życia co najlepsze, tylko nie ja.  Doszłam do domu. Usiadłam na bujanej huśtawce, grzejąc twarz ciepłem natury. Wtedy znów ogarnął nade mną wielki cień. Spojrzałam w górę i ponownie ujrzałam tego dresa.
 - A ty co tu robisz? – warknęłam
 - Chciałem się przywitać, jestem Twoim nowym sąsiadem. – spojrzał na mnie błękitnymi tęczówkami z tym połyskiem w oku prosząc o miejsce obok. Przesunęłam się wskazując mu gdzie mam siąść. Przebywaliśmy w tak przeogromnej ciszy, gdy nagle zaczął dzwonić mój telefon. Zaczęłam łapać się po kieszeniach w poszukiwaniu go – bezskutecznie. Dres wstał podnosząc go leżącego kilka metrów dalej na trwaniku.
 - Odbierz. – powiedziałam – ja nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
-  Halo ? Halo ? … ja , jestem jej znajomym . Halo ? .. Nie wiem kto to był, ale raczej ktoś zdenerwowany. – podsumował rozmowę.
 - Ee tam, dajmy spokój. – powiedziałam czerpiąc z ciepła. Bo przecież od tak wielu dni znów wyszło słońce. Ciszę i śpiew ptaków przerwał strzał i wybita szyba w oknie..  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz