wtorek, 3 maja 2011

Niepewnie nadal byłam wtulona w jego pierś, co chwilę spoglądając na Mateusza. Czułam jak ta szmata gryzła mnie spojrzeniem, ale wtedy nie miałam siły by wstać i zajebać jej w tą sztuczną mordkę.
- Czego chcesz ? - rzucił Roman .
- Jak to co ? Nie powiesz tej swojej co się stało, że teraz tutaj z Tobą jest?
- Nie Twoja sprawa - rzucił złośliwie Roman.
- O co chodzi ? - zapytałam .
- Później Ci wyjaśnię kochanie. - odpowiedział całując mnie w czoło. - no już wyjazd mi stąd ! - rzucił do stojącej nieopodal pary. Widziałam zazdrosne spojrzenie Mateusza i próbę wzbudzenia we mnie tego samego łapiąc blond-piękność za rękę. Szczerze, nie ruszyło mnie to, raczej wywołało reakcję śmiechu. Kiedy to już się oddalili próbowałam dowiedzieć się o co poszło. Ale Roman był tak uparty, że nie zamierzał nic mi powiedzieć. Zdenerwowałam się krzycząc :
- Nie dość, że przyprowadziłeś mnie do miejsca, którego za cholerę nie mogę sobie skojarzyć. To w dodatku jestem cała obolała , ledwo żyję, a ty mi nie chcesz powiedzieć z jakiego powodu się tutaj znalazłam ? Człowieku, ogarnij się. Coś do wyjaśnienia chyba mi się należy!
Wstał. Kucnął przy mnie i spojrzał się tymi wspaniałymi oczami . Znów zmiękłam, po raz kolejny próbował wziąć mnie na litość. Nie dałam się. Przecież chciałam znać prawdę.
- Powiedz mi ! W tej chwili .
- Dobrze. Jeśli tak bardzo już chcesz wiedzieć. - złapał mnie za rękę po czym zaczął coś z siebie wyduszać. - bo widzisz, po tym wypadku, to on przybiegł.
- kto ?
- Mateusz. Przybiegł i zaczął się na mnie wydzierać, zaczął mnie obwiniać, ale przecież ja nie chciałem. Nie planowałem wcale tego.
Widziałam jak się męczył, jak bał się tego, co ma mi do przekazania.
 - gość, który prowadził auto nie chciał wzywać policji, tak samo jak ja. tyle, że znów ten skurwiel się rzucał. uspokoiłam go jakoś, bo zaczął mi działać na nerwy.
- uderzyłeś go ?
- nie miałem wyjścia. więc, żeby nie martwić Twoich rodziców wziąłem cię do mnie. jesteśmy na moim tylnym ogrodzie. nie kojarzysz, bo nigdy tu nie byłaś.
- dlaczego więc nie chciałeś wzywać karetki jeśli widziałeś mnie w takim stanie. ?
 - skarbie, wiesz że zamierzam studiować medycynę, znam się na tym już trochę. dlatego chciałem się zająć tobą sam, bez mieszania prawa, sądu itd.
- a ta rana nad okiem to skąd?
- Mateusz był tutaj dzisiejszej nocy. Trochę się pobiliśmy , to dlatego.
- Czego on jeszcze od nas chce?
- Tego nie wiem, ale proszę cię, nie rozmawiaj z nim nigdy więcej.
Mimo, że z charakteru pozował na brutala w głębi duszy był naprawdę dobrym człowiekiem. Czułam, że mam w nim oparcie, bezpieczeństwo. Dobrze przyjęłam to co zrobił, nie miałam mu tego wcale za złe.
     Po naszym długim, wspólnym leżakowaniu na słońcu postanowiłam, że czas ruszyć do domu. Rodziców i tak nie było, mieli wrócić za tydzień, ale obiecałam, że dom, kwiatki itd. Ktoś musiał się tym zająć. Roman idealnie zadbał o zdrowie mojej nogi i przywrócił jej możliwość normalnego poruszania się. Wzięłam torebkę, która również gdzieś się tam krzątała i z uśmiechem na twarzy podeszłam bliżej niego.
 - Dziękuję Ci, za opiekę, za chęci, kochany jesteś, wiesz?
Jego odpowiedź znalazła się w namiętnym pocałunku . I znów powrót z przeszłości. Znów przed oczami tamte chwile. Wspólne śniadania , wypady do kina, na miasto. Wybrnęłam z marzeń uśmiechając się do niego.
- Kocham Cię. - powiedział .
Rozdarło mnie to , kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Spoglądałam w jego błękitne tęczówki nie znając odpowiedzi. To tak, jakby zadał mi najtrudniejsze pytanie, z którego nie dam rady wybrnąć.
- To nic, ja poczekam. - odpowiedział, całując mnie gorąco w czoło. Po czym rzucił krótkie ' do wieczora, skarbie ' .
Wyszłam od niego kierując się do domu. Nie minęłam kilka domów, a w mojej kieszeni poczułam wibrację telefonu.
- Halo ? - odebrałam .
- Widzę cię maleńka, lepiej nie rób żadnych pochopnych ruchów, zaraz będę koło ciebie, tylko bądź lepiej miła. - powiedział dziwny głos zostawiając mnie w przegłuchym strachu. Ruszyłam szybszym tempem do domu , wyłączyłam telefon, po czym nie zauważając wpadłam w czyjeś ramiona.
- Mówiłem nie ruszać się ? - wykrzyczał .
Spojrzałam w górę zauważając Mateusza, a tuż za nim grupkę jego cwaniackich kolesi.
- Bijemy ? - zaśmiał się jeden z nich.
- No przecież nie będziemy na nią patrzeć - odrzekł Mateusz dając im znak .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz