czwartek, 3 marca 2011

No nadszedł szkolny dzień. Poniedziałek, dzień który zaczyna tragedię. No, ale cóż - życie. Jakoś wygrzebałam się z łóżka zmierzając ku kuchni. Wzięłam w rękę jakąś bułkę na szybko i herbatę podążając do pokoju. Zdążyłam włączyć jeszcze laptopa, żeby odczytać najważniejsze info. Na gadu miałam wiadomość od nieznanego numeru . Treść : " no czyli widzimy się dzisiaj w szkole " . Nie czaiłam kto to, ale trudno. Sprzątnęłam książki z biurka i wyruszyłam na pks w uszach mając słuchawki. Zazwyczaj robiłam to dlatego, że muzyka była jakąś wartością dla mnie, ale też nie chciałam słyszeć tych popieprzonych gadek ludzi na przystanku. Stare babcie to tylko plotami się zajmują. Masakra. Po pół godzinnej szarpaninie autobusowej wysiadłam zmierzając do siedmiogodzinnych tortur. Weszłam równo z dzwonkiem oznajmiającym lekcje. " Chujnia " - pomyślałam. W ogóle się nie spieszyłam, nawet jakoś nie przerażało mnie to, że będę miała kolejną eskę '  z matmy, i znów u tej głupiej baby. Wtedy do szatni wpadłeś on, koleś DJ. Nie chcąc z Nim rozmawiać jak najszybciej pozbierałam się i wyszłam, ze zdziwieniem na ustach, co on tu robi. Dogonił mnie, gdy zatrzymałam się przy automacie nalewając sobie ciepłej kawy.
- Siema. - przywitał się.
- Co ty tu robisz ?
- Yy. Uczę się, tak jak ty. Zresztą jak każdy tutaj.
- Po co wróciłeś do tego miasta? Gdańsk już ci przestał odpowiadać ?
- Myślałem, że się ucieszysz.
- Po tym co zrobiłeś mam się cieszyć na twój widok ? Może jeszcze mam paść na kolana i rozłożyć dywanik - na powrót króla ?
- Nie przesadzaj
- Daj mi spokój - odparłam i ruszyłam w stronę klasy. Zmierzałeś za mną. Miałam już pociągnąc za klamkę wchodząc na matmę, ale poczułam twój oddech za sobą. Kiedy się odwróciłam byliśmy tak blisko, że nasze usta prawie się dotykały. Wtedy z gabinetu wyszedł dyrektor.
 - A wy co gołąbeczki. lekcja zaczęła się już dobre 20 minut temu. Ooo, widzę, że nasza uczennica zajmuje się nowym kolegom z klasy. No już, idźcie na lekcje .
Spojrzałam się na Ciebie wielkimi oczami i weszłam do klasy. Matematyczka wstała od biurka .
- Kolejne spóźnienie.
- Wiem. - spojrzałam na nią z pogardą i zajęłam miejsce w ławce. Siadając czułam na sobie wzrok zazdrości tych klasowych Barbie . 
- Ale widzę, że przyprowadziłaś nam nowego kolegę.
- Sam tu przylazł.
- Jak ty się wyrażasz ?
- Nijak .
Byłam już dość wkurzona, nie miałam najmniejszej ochoty gadać z tą idiotką. Kazała przedstawić się ' nowemu ' i zając wolne miejsce koło mnie . Bomba.
15 minut później - dzwonek . Oddaliłam się jak najdalej od niego, idąc z kumplami na fajkę. Zaczęły się pytanie skąd go znam, jaki jest, po co tu przyjechał. Najbardziej widziałam zazdrość w oczach Mateusza . Tydzień temu połączył nas namiętny pocałunek, od tamtego czasu zachowuje się tak, jakbym była jego własnością. Odciągnął mnie na bok , z całej siły pociągnął za rękę i uderzył o mur zagradzając sobą drogę do wyjścia.
- Czemu się spóźniłaś razem z nim ? - zaczął docinać .
- To był przypadek. Jakoś ta wyszło. Nie znam go nawet .
- jasne. Patrz bo Ci uwierzę.
Chciałam już isc, gdy ten popchnął mnie z całej siły uderzając po raz kolejny w mur .
- Zostaw ją . - usłyszałam nagle głos Mateusza .
- Bo co ?
- Bo ja ci tak mówię - to raz. A dwa - nie masz prawa traktować w ten sposób dziewczyny.
- Ona jest moją własnością, więc mogę wszystko .
- Ja nie jestem .. - nie zdążyłam dokończyć, kiedy ten uderzył mnie w twarz.
Mateusz rzucił się na niego, rozpoczynając w ten sposób szarpaninę. Nie minęła chwila gdy znalazł się na ziemi, a Roman z cwaniackim uśmiechem odszedł z tekstem skierowanym do mnie ' Jeszcze sobie pogadamy ' . Nie chciałam wracać do szkoły, więc Mateusz zaproponował spacer.  Nie odmówiłam. Przechadzaliśmy się po parku rozmawiając o przeszłości. Nagle stanęłiśmy naprzeciwko naszej ławki. Oboje spojrzeliśmy na siebie nie wiedząc czy usiąść.
- No przecież nie będziemy tak stać. Siadaj , mała . - rzucił .
Znajdując się koło jego boku poczułam ten zapach, znów spojrzałam w te oczy.Wróciły te cholerne spojrzenia, których się obawiałam. Nie chcąc już przeciągać rzuciłam, że muszę spadać, bo chce odwiedzić chorą przyjaciółkę. Wstając złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Poczułam jego silne ramiona, w których zawsze znajdowałam oparcie. Dając mu buziaka w policzek ruszyłam boczną ścieżką z uśmiechem na twarzy. W oddali usłyszałam tylko ' Widzimy się wieczorem, kotek. ' . Kiwnęłam ręką skręcając w pobliską uliczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz