niedziela, 24 kwietnia 2011

Po zaciętym treningu wróciłam do domu. Wyłączyłam telefon, nie wchodziłam na gadu, nigdzie. Totalna wyjebka. Poszłam do kuchni zgarniając mamie spod nosa jabłko i rzucając się na kanapę. Załączyłam jakiś głupi teleturniej, zagadka brzmiała ' podaj zwierzę z R w środku ' ....
- kurwa - powiedziałam zapominając się, że obok krząta się mama.
- co, skarbie ?
- a nic, tak sobie mówię . ' w końcu z tej zdziry to jest zwierze a nie człowiek ' - pomyślałam , kontynuując zabawę z telewizorem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi , usłyszałam tylko tekst mamy z łazienki ' skarbie otwórz, ja nie mogę ' . Więc wstałam żółwim krokiem odkręcając zamek. Nie zdążyłam nacisnąć klamki kiedy ktoś szybkim ruchem sam wpieprzył mi się do mieszkania. Roman . To był on , cały poddenerwowany zaciągnął mnie do własnego pokoju.
- Co się stało na treningu ? - zapytał
- A ty skąd wiesz?
- Widziałem Cię jak wracałaś , a na twarzy miałaś krew. To on ci to zrobił ?
- Co ?  Mateusz ? Nie, nie on.
- A kto ? Który ? Jak go zaraz dopadnę...
- Ejj, nic nie musisz robić. Nie Twoja sprawa. Sama przypadkowo wbiegłam na trybuny za piłką. Możesz już iść.
- Jak chcesz, ale pamiętaj zawsze jestem w stanie ci pomóc. A tego tak nie zostawię.
Wyszedł zatrzaskując drzwi i pozostawił po sobie kolejne zbędne myśli. Zastanawiałam się czemu on się o mnie troszczy. Po co to robi? Mimo że był chamskim typem jakoś nigdy nie potrafiłam o nim zapomnieć. Kręcąca się w oku łzę otarłam szybkim ruchem, schodząc na dół. W tej samej chwili w drzwiach ujrzałam stojącą już mamę , tą zołzę i jej rodziców.
- Dzień dobry moja droga! - rzucił do mnie jej ojciec.
- Witam, coś się stało ? - zapytałam
- Skądże , wpadliśmy na kawę. - wykpiła matka.
- A to proszę wejść, mama państwa ugości.
- Posłuchaj mnie ty mała gówniaro. Nie dotykaj mojej córki, bo na drugi raz przyjdę tu z policją. Rozumiesz? - rzucił zbulwersowany ojciec .
- No, tylko niech lepiej pan zapyta swojej córeczki kto zaczął. Zresztą nie mam ochoty się tłumaczyć. Drugiego razu nie będzie, bo gdzie w taki plastik będę walić. A teraz proszę stąd wyjść, bo nie mam ochoty patrzeć na to ścierwo w drzwiach. - odpowiedziałam zatrzaskując za nimi drzwi.
Mama stała w kuchni krojąc warzywa na sałatkę , podśmiewając się pod nosem.
 - Oj moja kochana córeczka, po kim ty to masz?
 - Po tacie - rzuciłam zakładając buty i wychodząc z domu.
Podchodząc już pod sam park zajarałam szluga tak, żeby sobie odetchnąć. Wtedy zza bramy wyszedł Mateusz wyrzucając fajkę na ziemię.
- Pojebało cie? - wykrzyknęłam .
 - Chyba Ciebie, co ty za szopkę odpieprzasz ? Musiałaś ją bić? Nic się nie zmieniłaś. Tak samo popierdolona idiotka jak zawsze. - odparł kierując się ku wyjściu.
Wtedy dotarło do mnie, że tak naprawdę miał rację. Przecież próbowałam być lepsza. Starałam się, no ale nie moja wina, że nie wyszło. A tej szmacie się należało. Z taką myślą chciałam już iść dalej. Kiedy to wpadłam wprost na Romana. Wskazał palcem na idącego już w oddali Mateusza i rzucił krótkie ' zabije go ' .

1 komentarz: